Maryja w życiu...
Świadectwa
Emil Zola -wielki mistrz loży masońskiej
Emil Zola urodził się w Paryżu 2 kwietnia 1840 roku jako syn inżyniera pochodzenia włoskiego. Swoje
dzieciństwo i wczesną młodość spędził w Aix-en-Provence.
Bardzo wcześnie stracił ojca. W 1858 roku wraz ze swoją matką powrócił do Paryża, gdzie nie udało mu się zdać matury. Po krótkim okresie
bezrobocia i nędzy przyjął posadę w wydawnictwie Hackette'a, współpracując jednocześnie z dziennikami republikańskimi
jako kronikarz i krytyk.
W 1865 roku opuścił Hackette'a i odtąd żył wyłącznie z pióra. Zasłynął jako wielki powieściopisarz, publicysta, dramaturg i
najwybitniejszy oraz najbardziej konsekwentny reprezentant francuskiego naturalizmu.
Kiedy tworzył, odszedł daleko od Boga i naigrawal się z wiary katolickiej. Jeżeli pewnego dnia odwiedził jakiś wiejski
kościół, to nie poto, aby się modlić, lecz aby "naśmiewać się z głupiego ludu", który tam przebywa.
20 sierpnia 1892 roku Emil Zola przyjechał do Lourdes pociągiem wiozącym chorych z Paryża. Wśród nich były dwie umierające
kobiety w ostatnim stadium gruźlicy: Marie Lebranche i Madę Lermarchand.
Szukały ostatniej szansy ratunku. Zola natomiast przybył z zamiarem zebrania materiałów demaskujących oszustwa kleru katolickiego,
którejego zdaniem dokonywano w Lourdes. Spotkało go tu wyjątkowe szczęście. Na oczach obie Marie zostały cudownie uzdrowione.
Reakcja Zoli w obliczu ewidentnego cudu była po ludzku niewytłumaczalna i szokująca. Nie można zrozumieć
dlaczego on, człowiek wielkiego intelektualnego formatu, w swojej książce "Lourdes" zanegował nie tylko fakt cudownego uzdrowienia
dwóch kobiet, ale posunął się do absurdalnego kłamstwa pisząc, że jedna z nich zmarła. Kobieta, która według książki Zoli
już nie żyła, w rzeczywistości mieszkała dalej w Paryżu i cieszyła się wyśmienitym zdrowiem. Pisarz jednak chciał za wszelką cenę
uwiarygodnić swoje kłamstwa, dlatego osobiście udał się do tej kobiety i nakłaniał ją, aby przeprowadziła się do Belgii.
Chciał w ten sposób pozbyć się niewygodnego świadka, by móc upowszechnić swój światopogląd, w którym nie było miejsca dla
Boga i możliwości zaistnienia cudu.
Pomimo tego, że wielokrotnie zostały mu publicznie wykazane ewidentne kłamstwa zawarte w jego książce o Lourdes, to jednak
na te zarzuty nie odpowiedział.
W 1895 roku. ukazał się w "Civiltr Catolica" artykuł Owoce kalumnii Zoli, w którym autor pisze o paradoksie, że podobnie jak
szatan, który wbrew sobie w ostateczności przyczynia się do oddawania chwały Bogu w świecie, tak samo masoneria poprzez
Zole przyczyniła się do zwiększenia kultu Matki Bożej w Lourdes.
A jednak Bóg nigdy nie odwraca się od swego stworzenia. Czeka tylko na stosowny moment, aby się z nim zetknąć. Ten moment nastąpił
u Zoli, gdy w dojrzałym wieku złamał sobie nogę. Mijały miesiące, a rana mimo leczenia nie zabliźniła się, lecz
przeciwnie - powiększała. Lekarze widząc, że ich wysiłki są daremne, powzięli zamiar amputacji nogi.
W wigilię Bożego Narodzenia Zola leży w łóżku. Wydaje mu się, że wchodzi do kościoła, widzi na ścianie Panią z Dzieckiem
w ramionach i śpiewa we śnie kolędę. Gdy w dniu następnym jego żona zanuciła tę samą kolędę Zola poprosił ją, by poszła
do kościoła i zapaliła świecę przed obrazem Matki Bożej. Pani Zola spełniła to życzenie. W tym samym dniu pisarz odczuł jakieś
niezwykłe darcie w chorej nodze. Spróbował powstać i z wielkim zdumieniem stwierdził, że jego noga jest zdrowa. Został cudownie
uleczony.
Emil Zola nie tylko opisał to uzdrowienie, ale również nawrócił się na wiarę, którą dotychczas tak zniesławiał.
18 kwietnia 1896 roku ogłosił, rodzaj publicznej spowiedzi. Oto wyjątek tego dziwnego dokumentu:
"Obecnie, gdy przekonałem się całkowicie, że przez trzydzieści lat byłem w błędzie, gdy poznałem, na czym się opiera cały system
masoński, którego doktrynę rozpowszechniałem, doprowadzając również innych do jej rozpowszechniania, tak że wielka masa ludzi poszła
za mną w błędzie - szczerze tego żałuję. Oświecony w tym względzie przez Boga, zdaję sobie sprawę ze wszystkiego zła, które przez
to popełniłem i w konsekwencji odrzucam masonerię i zrywam z nią więzy solidarności oraz uznaję ze skruchą, wobec Kościoła swe błędy.
Proszę Boga o przebaczenie wszelkiego zła , jakim gorszyłem w czasie swej przynależności do loży masońskiej, i błagam naszego Najwyższego
Pasterza Jego Świątobliwość Papieża Leona XIII o przebaczenie ... "
Po trzydziestu latach, w czasie których był kolejno założycielem, członkiem i wielkim mistrzem loży masońskiej, Emil Zola w wieku 56
lat zdystansował się publicznie do niej, jako do "najbardziej cynicznego kłamstwa", nawrócił się definitywnie do Boga i związał na
nowo z Kościołem katolickim. Nawrócenie to wywołało swego czasu wielki szum, ale dzisiaj jest mało znane.
Zola zmarł nagle 28 września 1902 roku w wyniku zaczadzenia.
Ks. Józef Orchowski