Bóg istnieje. Spotkałem Go!

Był synem pierwszego sekretarza Komunistycznej Partii Francji i członka parlamentu, Louisa Frossarda. Wychowany w duchu marksistowskiego ateizmu, nieznający religii, w wieku 20 lat doznał głębokiego nawrócenia.

Wtargnięcie Boga, gwałtowne, totalne, przynosi radość, która nie jest niczym innym jak szczęściem uratowanego, szczęściem topielca wyciągniętego w ostatniej chwili z wody - pisał o swoim nawróceniu Andre Frossard, jeden z najbardziej znanych publicystów i pisarzy, członek Akademii Francuskiej, autor publikacji o Ojcu Świętym Janie Pawle II.
Urodził się 14 stycznia 1915 r. w Colombier-Chatelot, we Francji. Jego babka była Żydówką, matka protestantką, a ojciec zdeklarowanym ateistą. Tego pamiętnego dnia 8 lipca 1935 r. czekał przed kaplicą Sióstr Adoratorek Wynagradzających w Paryżu na przyjaciela katolika, który wstąpił tam na chwilę, aby się pomodlić. Znudzony czekaniem, wszedł w końcu do kaplicy. Rozejrzał się i usłyszał przynaglający głos wewnętrzny. Podniósł oczy ku górze i ujrzał monstrancję z Najświętszym Sakramentem. Ponieważ nigdy nie bywał w świątyni, nie wiedział, co oznacza ów złoty przedmiot w kształcie krzyża z białym opłatkiem w środku, ale w jakiś tajemniczy sposób w jednej chwili uwierzył w istnienie Boga. Gdy po 10 minutach wyszedł z kaplicy, przyjaciel, widząc go głęboko wstrząśniętym, spytał, co się stało. Odpowiedział: "Bóg istnieje. Ja Go spotkałem!".
Tę chwilę cudownego nawrócenia tak opisał: "Wszedłem tam jako sceptyk i skrajnie lewicowy ateusz, a nawet więcej - jako człowiek obojętny, zajęty innymi problemami niż sprawą Boga, którego istnieniu nie starałem się nawet przeczyć, tak dalece wydawał mi się owocem rachunku strat i zysków ludzkiego niepokoju i niewiedzy, a wyszedłem parę minut później, czując się "katolikiem apostolskim i rzymskim", którego niosła, unosiła, porywała, toczyła fala nieopisanej radości".
Kapłan ze Zgromadzenia Ducha Świętego przygotował go do chrztu. Nauka Kościoła, którą mu przekazywał, tchnęła prawdą w każdym szczególe i Andre zapoznawał się z nią ze wzrastającym entuzjazmem. Przyjął chrzest i stał się gorliwym katolikiem. Odznaczał się umiłowaniem modlitwy, szczególnie różańcowej. Na pytanie redaktora "Lourdes Magazine", czy odmawia różaniec, odpowiedział: "Jest to moja pierwsza i moja jedyna modlitwa. Jeżeli nie pozdrawia się gospodyni domu przy wejściu do Ewangelii, nie można zrozumieć słów Chrystusa... Cała Ewangelia staje się jasna, kiedy się pozdrawia Maryję. Bez tego pozdrowienia przebiega się przez tekst święty w buciskach lub skafandrze, wchodzi się tam z człowiekiem, a wychodzi z trupem na ramionach, nic więcej. Jeżeli zaś pochylamy się przed Maryją tak jak anioł, Ona otwiera nam Ewangelię! Maryja jest drzwiami Ewangelii! Jeżeli nie wchodzi się przez drzwi, przez Maryję, to głowa uderza o mur".
W czasie II wojny światowej uczestniczył w ruchu oporu, za co w 1943 r. aresztowało go gestapo. Po wojnie współpracował m.in. z dziennikiem "Le Figaro". Zmarł w święto Ofiarowania Pańskiego, 2 lutego 1995 r. Tuż przed śmiercią wyznał, że Maryja jest dla niego mądrością chrześcijańską, ponieważ przyjęła Boga i wraz z Nim wypowiedziała FIAT - "słowo, które dwa razy dało narodziny światłu: pierwszy raz - światłu ziemskiemu, drugi raz światłu, którym jest Chrystus".

KS. JÓZEF ORCHOWSKI